K&Z wojownicy walczący razem

K&Z wojownicy walczący razem

środa, 26 sierpnia 2015

Dzika Krew, Rozdział 1

Macie tu przedsmak historii Huntera :) Proszę o zostawienie opinii w komentarzu :)

Mam na imię Hunter. Chodzę do liceum. Jaki jestem? Wielu sądzi, że kreatywny, wysportowany, czy mądry. Dziewczyny uważają mnie również za przystojnego, bad boy'a. Czy się taki czuję? Nie wiem. 
Ale wiem jedno. Czuję się pusty. Czuję, że jakiś kawałek mnie jest zagubiony niczym fragment układanki a moim zadaniem jest odnalezienie go.

Idę szkolnym korytarzem. Nagle zza zakrętu wpada na mnie jakaś dziewczyna, sterta książek, które niosła z hukiem upadła na ziemię. 
-Ojej, przepraszam - Schyliłem się aby jej pomóc.
-Nic się nie stało - Odpowiedziała - mogłam bardziej uważać. - nie widziałem jej nigdy wcześniej. Była dość wysoka, zważywszy na to, że sięgała mi za szyję a miałem prawie metr dziewięćdziesiąt. Miała włosy do ramion, były cudownie blond.
-Przepraszam, spieszę się, może kiedyś znowu na siebie wpadniemy-powiedziała nieznajoma odchodząc. Pomachałem jej ręką.
Nagle poczułem ból głowy, wiem co on oznacza. I nie cieszę się z tego. Czym prędzej pobiegłem do dobrze mi znanego schowka na drugim piętrze. Zatrzasnąłem za sobą drzwi. Moje oczy rozbłysły jak gwiazdy, kolorem niebiesko-białym. Przed oczyma ukazał mi się obraz jadącego samochodu. Siedzieli w nim moi rodzice, tata kierował a mama szukała czegoś w torebce. Był to jesienny wieczór. Liście opadając na ziemię tworzyły morze barw. Samochód wjechał na skrzyżowanie. Znienacka wyjechał wielki tir i uderzył w auto moich rodziców, które zaczęło dachować a później płonąć. Na miejsce przyjechała policja i pogotowie. Tira już tam nie było, tak samo jak dusz moich rodziców. Widziałem chodź nie chciałem jak ratownicy wynoszą zmasakrowane ciała Mathew'u i Idy Blake'ów - najdroższych i najwspanialszych ludzi jakich dał mi los a teraz okrutnie mi ich odebrał. 
Powracam do świadomości. Od śmierci moich rodziców minął miesiąc, ciężko mi poukładać wszystko na nowo.
Wyszedłem ze schowka na miotły. Udałem się w stronę szatni, wziąłem czarny płaszcz i skierowałem się w stronę wyjścia.
Aktualnie mieszkałem z ciotką. Była ona siostrą mamy a za razem najbliższą rodziną jaką znałem. Ciocia Dorothy mieszkała w dosyć dużym domu. Był on dwupiętrowy ze sporą ilością pokoi, mój znajdował się na poddaszu, sam go wybrałem. Wydawał się taki cichy i przytulny. 
Podszedłem do drzwi, wsunąłem do zamka klucz i przekręciłem dwa razy.
-Hunter? - Zawołała ciotka - Hunter, to ty?
-Tak, tak, ja - odpowiedziałem jej - jakby co to jestem na górze.
-Zejdź później na obiad - krzyknęła, gdy byłem w połowie drogi po schodach.
Mój pokój znajdował się na końcu korytarza. Otworzyłem drzwi, wszedłem do środka i rzuciłem plecak w kąt. Następnie padłem na łóżko. Poleżałem tak chwilę rozmyślając o różnych sprawach na przykład takich jak kiedyś dostałem od mamy książkę, która do dziś jest moją ulubioną "Wybrańcy Nocy". Jeden jej cytat zapadł mi w pamięci "Wspomnienie straconej miłości jest jak wściekły pies, może nas przeżreć do szpiku kości, tylko z taką różnicą, że pies kiedyś odpuści". Przekonałem się o tym na własnej skórze. 
Otrząsnąłem się z zamyślenia, wstałem i podszedłem do biurka. Usiadłem na obrotowym fotelu, wziąłem ołówek i zacząłem coś gryzmolić na kartce. Nagle otworzyły się drzwi mojego pokoju.
Stanął w nich mój najlepszy kumpel Spencer.
-Hej stary, co tak sam siedzisz? Chodź do mnie, przyszło kilka osób porozweselamy cię jakoś. -Od śmierci moich rodziców Spen zawsze stara się mnie pocieszać. 
-Nie mam ochoty, serio. - Nie mam ochoty świecić przed wami oczami jak choinka. Nawet mój przyjaciel nie zna mojego sekretu. Nie wie, że potrafię się zmieniać w wilka. Pomaga mi to w najtrudniejszych chwilach, kiedy myślę, że mnie rozniesie wymykam się przez okno, odchodzę kawałek w las i po prostu staję się kimś innym, kimś kto jest wolny i dziki i kogo nic nie interesuje. Żadne zasady.- a po za tym źle się czuję.
-Dobra nie wyciągnę cię do siebie, to ja rozgoszczę cztery litery u ciebie. - zdefiniował.
-OK. 
Otworzyłem laptopa i zacząłem przeglądać internet. Spenowi zaczynało się powoli nudzić i dał mi to zbyt przesadnie do zrozumienia, zaczął ziewać i się przeciągać. Spojrzałem na zegar, który wskazywał godzinę dwudziestą pierwszą. Ale ten czas szybko mija - pomyślałem.
-Zwijam się, myślałem, że dam radę jakoś się z tobą dogadać ale cóż, mówi się trudno. - Pożegnał się Spencer.
-Mi też było miło porozmawiać -Ironia, coś co wychodzi mi najlepiej. Mam szczęście, że Spen nie lubi się obrażać.
Wychodząc zapomniał zamknąć za sobą drzwi. Wstałem i poszedłem to zrobić za niego. Odwróciłem się i popatrzyłem w stronę okna. Mam wielką ochotę wyskoczyć przez nie i wylądować na czterech łapach. Kocham las nocą. Daje mi jakiś wewnętrzny spokój. Jednym susem znajduję się pod oknem, otwieram je i trzymając się gałęzi i dachu wyskakuję. Mogę skakać z wysokości i się nie łamać, to zasługa wzmocnionych i amortyzowanych kości. Dzięki moim zdolnościom w postaci człowieka mam wiele udogodnień takich jak świetny wzrok, czy szybkość. Ale oprócz tej fizyczności mam wilczą psychiką. Rodzina jak dla wilka wataha jest dla mnie najważniejsza a gdy ginie jakiś członek reszta niezwykle to przeżywa. Mimo, że moi rodzice byli normalni to i tak stanowili moje stado, które nagle straciłem. Bezpowrotnie straciłem.
Nie. Nie chcę o tym myśleć. Puszczam się biegiem w stronę lasu, na szczęście jako człowiek jestem dość wytrzymały. Gdy zaczynają pochłaniać mnie zagęszczające się drzewa stopuję. Opieram się plecami o gruby dąb łapiąc oddech. Odchodzę od pnia. Staję mocno na ziemi i lekko rozstawiam nogi. Zaciskam dłonie w pięści, zamykam oczy i łapię głęboki oddech. Otwieram oczy które nagle stały się jasno-błękitne. Czuję jak gotuje się całe moje ciało. Po chwili stoję już nieco niżej, na czterech łapach i z ogonem. 
Biegnę. Tylko na to mam ochotę, na bieg. Nie zatrzymuję się. Zwinnie omijam drzewa. Zapewne płoszę właśnie całą leśną zwierzynę. Dobiegam do wzgórza, które nazwałem Wilczym Wierchem, wchodzę najwyżej jak się tylko da, siadam i patrzę w niebo. Uwielbiam obserwować gwiazdy. Może moi rodzice w tym samym momencie patrzą na to samo? Brakuje mi ich. 
Pora się ogarnąć, trzeba żyć dalej. Tak. Postanawiam. Wracam do porządku dziennego. Rodzice na pewno nie chcieliby, żebym był teraz w dołku, oni chcieli dla mnie zawsze dobrze, nie chcę ich zawieść.
Posiedziałem tak z dwie godziny i pobiegłem w miejsce z którego wyruszyłem. Stanąłem, patrząc się w ziemię, skupiłem się i wylądowałem z powrotem na dwóch nogach.
Wślizgnąłem się po cichaczu przez okno i położyłem się do łóżka. Nie chciało mi się spać, po prostu chcę odpoczywać.

To byłaby pierwsza część historii o Hunterze, podoba się? Czekam na komentarze, bo chciałabym wiedzieć czy ktoś w ogóle czyta, jak nie to raczej następną część jak i kolejne, które napiszę zachowam dla siebie i moich znajomych :)
Zapraszam na blog, gdzie jak coś będą się pojawiać kolejne fragmenty, za raz dam linka ^^

sobota, 22 sierpnia 2015

INFO

Uwaga uwaga, już dziś wieczorem spodziewajcie się nowego rozdziału a dokładniej drugiej części rozdziału 7, a w nim dowiemy się kim jest i po co przybywa nasz tajemniczy władca Wysp, ciekawi? Wbijajcie około 20 :3 Pamięgajcie że każda motywacja dla mnie jest dobra i to od niej zależy kiedy rozdział, powiedzcie co myślicie o planach na nową serię o Hunterze, który potrafi zmieniać sie w wilka? -Dzika Krew. Gdy serce bije jak zawzięte. I proszę nie bójcie sie komentować, chce wiedzieć czy wam sie podoba czy nie, może chcecie coś zmienić? Coś dodać? Przykro mi z powodu braku opinii, nie wiem jak postępować a bardzo łatwo możecie mi pomoc - zostawić komentarz 😊
ZALEŻY MI NAJBARDZIEJ NA KONTAKCIE Z CZYTELNIKAMI

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 7 część 1

ROZDZIAŁ 7 część 1/20
Następnego dnia Kaspiana zbudził warkot silników. Nie chcąc budzić Zuzki wstał i po cichu podszedł do okna. Ujrzał ulice a za nią szereg ciągnących się kilometrami domków jednorodzinnych. W dali widniały piękne lasy. Pomyślał w tedy, że mógłby wpatrywać się w taki krajobraz godzinami... I jeszcze o tym że chętnie pogalopował by po nich na swoim ukochanym, karym Rebeliancie. Piękne-poyślał.
-Dzień dobry -te słowa wyrwały go z zamyślenia.
-Witaj piękna - posłał Zuzannie ciepły uśmiech.
-Jak minęła noc w Anglii? -zapytała żartobliwie Zuzia.
-Nie mogłem przez jakiś czas zasnąć ale mimo to dobrze. -odparł chłopak z uśmiechem.
-Idę zrobić śniadanie, na co masz  ochotę, królu?
-Co kolwiek, jestem głodny jak wilk.
Zuza wstała, zarzuciła niebieski, krótki szlafrok i zeszła na dół. Kaspian w ten czas ubrał się i dołączył do niej.
Na stole czekały dwa talerze na których leżały omlety z truskawkami i bitą śmietaną.
-Pysznie wygląda -skomentował Kaspian.
Usiedli do stołu.
Po wszystkim Kaspian pomógł Zuzannie zmywac naczynia.
-Cieszysz się że tutaj jesteś? -zapytała Zuzanna.
-Myślę że to niesamowite, że zechciałaś wpuścić mnie do swojego świata
-Kaspian, hmm -zamyśliła się
-Co się stało? -Zapytał zaniepokojony
-Nic, po prostu uświadomiłam sobie że rzadko wypowiadane to piękne imię.
Nic nie odpowiedział tylko nachylił się i pocałował ją w czoło.
-Bardziej przepadam za Zuzanną -szepnął jej do ucha
Dobiegała godzina piętnasta, Zuza szykowała obiad a Kaspian nagrywał do stołu. Nagle zaczęło się dziać coś dziwnego a mianowicie drzewa na obrazie wiszącym nad kominkiem zaczęły się poruszać. Pierwszy zauważył to Kaspian.
-Zuza! -zawołał - Zuza chodź!
-Co się dzieje? Czemu krzyczysz?
-Popatrz -wskazał na obraz- widzisz?
Zuzanna nic nie odpowiedziała tylko podeszła bliżej. Oprócz ruszających się drzew dostrzegła w dali jakąś postać przemieszczając się w jej stronę.
-Zobacz -Zuza wskazała na ową postać- Ktoś z Narni?
-Chyba tak -odpowiedział niepewnie Król.
Postać była coraz bliżej aż w końcu zniknęła.
-Nie ma jej. -Zaskoczyła się Zuzanna. -znikała.
-Jeśli znikła to za pewne się pojawi. -Kaspian założył koszulkę.
-U nas?
-Prawdopodobnie.
Zuzanna popatrzył w dół i odskoczyła ze strachem. Podłoga pod jej nogami zaczęła ustępować aż w końcu zrobiła się czarna dziura. Z dziury wychyliły się ręce, najpierw jedna potem druga. Były to ludzkie ręce. Następnie wyłoniła się głowa -ciemne poczochrane włosy. Edmund.
-Edmund!? -Zagotowała się Zuzanna -co ty do jasnej cholery robisz?
-Przyszłem po was -wyjasnił -Do pałacu przybył jakiś dziwny gość, chciał rozmawiać z tobą -zwrócił się do Kaspiana.
-Gdybym miał wracać do każdego niezadowolonego mieszkańca to byłbym w Narni przez tydzień milon razy. Oczywiście porozmawiam z nim tylko niech zaczeka, osobiście go wezwę gdy tylko wrócę. -Zdenerwował się Kaspian.
-Ale to nie do końca wieśniak -wyjaśnił Edek- to Pan Gwiezdnych Wysp
Kaspian na chwilę znieruchomiał.
-Czy wiesz w jakiej sprawie przybywa? - Zapytał Kaspian.
-Nie chciał rozmawiać z nikim prócz ciebie.
-Powinniśmy wrócić Kaspian -odezwała się Zuza - to może być coś ważnego.
-No dobrze -zadecydował Król. -A, Edek powiedz mi proszę, kiedy do nas wyruszyłeś?
-No kilka dni temu -odpowiedział trochę zawstydzony.
-Na prawdę dotarcie tu zajęło ci kilka dni -Roześmiał się Kaspian- oj chłopie chyba oprócz walki będziemy musieli poćwiczyć orientację w terenie. -Zuza również się zaśmiała.
-Wracamy? -Kaspian ujął rękę Zuzy
-Wracamy. -Nachylił cię i ją pocałował.
-Możecie to robić później? -obrzydził się Edek- zaraz puszczę pawia.
Zuzanna wciąż w objęciach Kaspiana zaśmiała się.
-Zobaczymy co będzie, kiedy ty się zakochasz. -Odpowiedział nie odrywając oczu od Zuzy.

Drugą część, gdy zobaczę pod tą aktywność ^^

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rada?

Mam pytanie...
Planuje poprawę (systematyczne dodawanie rozdziałów) i w związku z tym specjalnie dla was zacznę pisać drugie FanFiction i tu wasz przywilej-wybierzcie o czym chcielibyscie czytac:
-"Jestem Niezgodna i nie możecie mnie kontrolować" FF Niezgodna
-"Ze wszystkich rzeczy tego świata wybrałaś mnie" FF Dary Anioła
-"Niektóre historie możemy powtarzać tylko SZEPTEM" FF Szeptem
-"Gdy serce bije jak zawzięte" opowieść o chłopaku który ma wyjątkowy dar - zmienia się w wilka - opowieść mojego autorstwa

Pozdrawiam =)

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 6

ROZDZIAŁ 6
Wyszli na ulicę. Okolica, w której się znajdowali była wyjątkowo cicha. Szereg domków jednorodzinnych, garaży i ogrodów ciągnął się w nieskończoność a bynajmniej tak zawsze uważała Zuzanna.
-Jestem głodna -oznajmiła Zuza- złapiemy jakieś taxi i pojedziemy do centrum. -Beckenfeel było oddalone od centrum Londyn o jakieś 40 minut piechotą.
-A wytłumaczyła byś mi jedno -zaczął Kaspian.
-Słucham.
-Co to jest to 'taxi'? -dokończył pytanie.
-Pamiętasz jak kiedyś opowiadalam ci o samochodach?
-Tak, to zmechanizowane konie.
-Można tak powiedzieć. -odparła.- taxówki to samochody kierowane przez innych za zapłatą. -wytłumaczyła. Dużo opowiadała Kaspianowi o tym świecie ale oczywiście nie wszystko.
-Dziwnie się tu czuje -zmartwił się chłopak.- nie przez to, że tu jestem tylko przez to że tak mało wiem. -wyżalił się.
-Nie przejmmuj sie, wszystkiego się dowiesz z czasem. Tak samo czułam się gdy pierwszy raz przybyłam do Narnii. -Pocieszyła go Zuza.
Zuzanna dostrzegła wyłaniający sie zza zakrętu żółty pojazd. Wystawiła kciuk w geście zatrzymania kierowcy. Ten się stanął a Zuza z Kaspianem wsiedli na tylne siedzenie.
-Do Berg Lunch poproszę -pokierowała Zuzanna.
Dojechali na miejsce o godzinie dwudziestej. Berg Lunch była to niewielka lecz zaludniona miejscówka. Do określonej godziny podawane były różne posiłki. Po dwudziestej drugiej zaczynała się dyskoteka.
Zuza i Kaspian weszli do środka, usiedli przy oknie.
-Co byś zjadł? - zapytała  Zuzanna.
-A co mi polecisz?
-Hmmm, może jakiś makaron? Maja tu naprawdę wspaniałe spaghetti.
-Skoro tak mówisz -podsumował z uśmiechem chłopak.
Po zjedzeniu posiłku czas leciał im na rozmowie. Gdy zbliżała się godzina dwudziesta druga zaczęli schodzić się balangowicze.
-Może dostaniemy na dyskotece? Lubisz bale. -zaproponowała Zuzia.
-Możemy, zobaczę jak to u was wygląda. -zaciekawil się Kaspian.
-Spodoba ci się
Przy pierwszej piosence Kaspian miał pewne trudności z wyłapaniem rytmu tutejszej muzyki ale po pewnym czasie udało mu się.
-Zapraszamy wszystkich na karaoke!! -Wykrzyknął DJ.
-Kaspian, Kaspian ty tak pięknie śpiewasz, może wystąpisz? -Zaproponowała Zuzanna.
-Nie no co ty wszyscy mnie wysmieją. -zawstydził  się.
-Prosze, zrób to dla mnie. -Nalegała Zuzia.
-Nie.
-Proszę. -nie ustępowała dziewczyna.
-No dobrze. Dla ciebie. -pocałował ją i ruszył w kierunku sceny. Nachylił się przy dju a następnie stanął na środku. Zaczęła lecieć melodia ulubionej piosenki Zuzanny. [PIOSENKA POWYŻEJ]

mam swoje wspomnienia
one zawsze są we mnie
ale nie mogę wrócić
wrócić do tego jak było

teraz ci wierzę
doszedłem zbyt daleko
nie, nie mogę wrócić
wrócić do tego jak było

stworzony do życia w miejscu
którego nigdy nie poznałem

to jest dom
teraz wreszcie jestem w miejscu do którego przynależę,
tam gdzie jest moje miejsce
tak, to jest dom
teraz go odnalazłem, może to jest dom
tak, to jest dom

wiara ponad cierpieniem
widziałem już tego wroga
i nie wrócę
z powrotem do tego jak było

mam serce skoncentrowane na tym co się wydarzy po tym
mam oczy szeroko otwarte, to jeszcze nie koniec
jesteśmy cudami
i nie jesteśmy sami

i teraz po wszystkich moich poszukiwaniach
po wszystkich moich pytaniach
będę nazywać to domem

mam teraz całkiem nowy sposób myślenia
wreszcie mogę zobaczyć zachód słońca
będę nazywać to domem

to jest dom
teraz wreszcie jestem w miejscu do którego przynależę,
tam gdzie jest moje miejsce
poszukiwałem własnego miejsca
teraz je znalazłem, może to jest dom

to jest dom
teraz wiem
że to jest dom

doszedłem zbyt daleko
i nie zawrócę, nie cofne się w czasie
tak, to jest dom

-Stary muszę ci powiedzieć że jesteś niezły, jak byś szukał pracy to Zapraszamy -skomentował DJ.
-Dzięki. -odezwał się Kaspian
Zszedł że sceny i odnalazł wzrokiem Zuzannę. Była wzruszona. Pobiegła do niego i zaczeła go całować.
-Dziękuje. -szepnęła mu do ucha.
Udali się w drogę powrotną. O drugiej w nocy byli na miejscu. Weszli do domu. Od razu udali się do sypialni i padli na łóżko.
Zuza przytulia Kaspianaci pocałowała.
-A to zo co? -Zapytał zaskoczony chłopak.
-Za to że po prostu jesteś, po prostu jesteś że mną.


piątek, 19 czerwca 2015

Info

Jutro rozdział =)

Rozdział 5


ROZDZIAŁ 5
Zuzannie śniła się wielka łąka po której galopuje na siwym koniu z Kaspianem, ścigają się, skaczą przez konary. Doskonale się bawią. Nagle nadszedł huragan. Kary koń Kaspiana spłoszony zaczął uciekać. Ale Kaspiana na nim o dziwo nie było. Stał po środku tornada wpatrujac się w wzniesione chmary pyłu. Jego oczy stały się czerwone a ramiona przeobraziły się w czarne skrzydła.
-Zuzia! -obudzona ujrzała twarz Kaspiana.- krzyczysz przez sen, co się stało? -Gwałtownie się podniosła zakrywając się do polowy kołdrom, gdyż nie do końca była ubrana
-Ja, ja...widziałam jak wzburzasz huragan a on kierował się ku mnie i...-Kaspian widząc, że oczy Zuzanny robią się szkliste przytulił ją.
Zuzanna wstała, widząc to Kaspian celowo się na nią patrzył. Ona złapała koszule i zarzuciła ja na siebie. Odwróciła się i uśmiechnęła się do ukochanego. Podeszła do łozka, w którym nadal wylegiwał się on i go pocałowała. On pociągnął ją tak, że wylądowała na nim chwile tak leżeli aż Zuza wstała.
-Radzą ci się zbierać. Pamiętasz co mi wczoraj obiecałeś? -zapytała.
-Tak, tak już. -posłał jej zadziorny uśmieszek.
Kaspian podniósł się i podszedł do krzesła na którym leżały pozwijane ubrania. Założył na siebie to co nosił wczorajszego dnia.
-Gdy przejdziemy przez portal twoje ubrania sie zmienią. -oznajmiła Łagodna.
-Aż się boję.
-O co? O to że będziesz źle wyglądać? Czy może boisz się że to ja lepiej będę wyglądała w waszych ciuchach niż ty w naszych? -roześmiała się Zuzanna
-Może chodźmy juz lepiej do Piotrka, jeszcze nie wie że musi mnie zastąpić. -Ubrany już Kaspian ruszył w kierunku drzwi a za nim podążyła Zuza w zielonej sukni.
Idąc korytarzem rozmawiali i planowali ich podróż. Skrecili to w lewo to w prawo aż dotarli do komnaty Piotra. Kaspian zapukał. W odpowiedzi ujrzeli w drzwiach zaspanego Piotrka.
-Co was sprowadza do mnie o tak wczesnej porze? -Zapytał ziewając Wielki.
-Mamy do ciebie prośbę -zaczęła Zuzanna.
-Czy mogłbyś mnie przez jakiś czas zastąpić? -dokończył Kaspian.
-Jak mam rozumieć "przez jakiś czas"? -Piotr znowu ziewnął.
-Dokładnie nie wiemy. -podjęła Zuza. Kaspian zetknął na nią mając w oczach zdziwienie i zadowolenie.- postanowiliśmy na chwile wyjechać.
-Dokąd?
-Chciałam pokazać naszemu wspaniałemu królowi Londyn. -odparła z humorem Łagodna.
-Ciekawie. -Podsumował Piotrek.- I tak, zastąpię cię -zwrócił się do Kaspiana- ale jestem zły, że mnie obudziliście więc lepiej stąd wiejcie zanim się rozmyślne. -Pożegnał ich z uśmiechem Wielki.
Kaspian i Zuzanna odwrócili się i ruszyli w kierunku sali tronowej gdzie za zwychaj otwiera się Przejście. Król pchnął duże, podwójne drzwi i wszedł do środka. Krok w krok podążała za nim Zuzanna. Podeszli do ściany po lewej stronie tronu, złapali się za ręce i obydwoje pomysłami o miejscu, w którym chcą się znaleźć w tym że Kaspian myślał o Londynie a Zuzanna o konkretnym miejscu, ulicy, numerze domu. Po kilku sekundach znaleźli się w domu na obrzerzach tego wspaniałego miasta. Dom Pewensie'ch znajdował się przy ulicy Beckenfeel 21/7.
Zuza ubrana była w białe, jasne rurki i krótki, beżowy top a Kaspian czego sam jeszcze nie widział w czarny T-Shirt z krótkim rekawkiem i w jeansy o ciemnym odcieniu. -ale on wygląda- pomyślała Zuza patrząc na chłopaka. Dzięki koszulce doskonale było widać jego umięśnione ramiona. Ogólnie cała postawa Kaspiana jest doskonała. Wysoki, z mocno zarysowanym brzuchem, szczupły. Ciemne, dłuższe niż jej braci włosy prawie zasłaniały jedno z piwnych oczu przykrytych długimi rzęsami. Kaspian był po prostu przystojny. Zuzie czasem ciężko było myśleć, że ze wszystkich piękności Narnii wybrał akurat ją-dziewczyne znikąd o nie nadzwyczajnej urodzie.
-Nieźle wygladasz -pochwaliła go Zuzanna.
-I ze wzajemnością. -podszedł do niej, złapał w talii i pocałował. Stali tak przy sobie na przeciwko lustra. Kaspian był ustawiony tak, że widział swoją twarz i tył Zuzanny. Ona jest taka drobna-pomyślał. Zuza sięgała mu zaledwie do nasady szyi.
-A teraz zabieram cie na miasto -powiedziała dziewczyna odrywając sie od ukochanego.

DZISIAJ TAK TROCHĘ KRÓCEJ zastanawia się nad zakończeniem opowiadania bo nie mam z wami kontaktu, czy tak trudno zostawić komentarz? Nawet nie wie czyktos jeszcze to czyta...Smutno mi z tego powodu no ale nic sama z tym nie zrobię poza tym dziękuje każdemu kto to czyta :)
Kurcze...polegam na was.

sobota, 23 maja 2015

Pomożecie wybrać imię?

Pomozecie mi wymyślić imię męskie dla tajemniczego, młodego przybysza? Ktogo imię wybiore zadedykuje mu rozdział =)

poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 4 Podróż

ROZDZIAŁ 4
Po przebudzeniu Zuzanna ujrzał twarz Kaspiana obok swojej. Była bardzo uradowana, że w końcu ma go przy sobie. Widząc, że chłopak nadal śpi postanowiła nie budzić go i bezszelestnie wstała z łóżka. Krótką, zwiewną koszulkę na ramiączkach zastąpiła błękitną sukienką sięgającą do kolan. P o ubiorach ludzi na zewnątrz wywnioskowała, że temperatura musi być dość wysoka. Przed wyjściem z komnaty jeszcze raz popatrzyła na Kaspiana. Zadziorność i odwagę zastąpiły łagodność i bezbronność -Śpiąc wygląda jak dziecko- Pomyślała Zuza i cicho wyszła z pokoju. Idąc długim korytarzem napotkała Piotra.
-Witaj siostrzyczko-Uśmiechnął się Wielki-wyspałaś się?
-Jak nigdy w życiu-Mówiąc to, Zuzanna się przeciągnęła.
-Edek i Łucja zaraz będą wyjeżdżać, Kaspian śpi...i sądzę, że spać będzie co najmniej do południa to może w takim razie zaszczyciłabyś mnie swoją obecnością podczas śniadania w altance?-Zapytał Piotrek.
-Z wielką przyjemnością-Odpowiedziała Zuza.-Chodźmy już, bo umieram z głodu.
Ruszyli korytarzem. Skręcili w prawo i znaleźli się przed szklanym drzwiami prowadzącymi do ogrodu. Ogród ten był zjawiskowo piękny. Kaspian specjalnie dla Zuzanny sprowadził ze wszystkich stron Narnii różnorakie, kolorowe rośliny. Nie licząc małej altany na środku nie znajdowały się tu żadne inne budynki. Śniadanie wyglądało smakowicie, był to jogurt z syropem klonowym posypany owocami leśnymi.
-Specjalnie dzisiaj rano nazbierałem trochę owoców.-Oznajmił Piotr- Pamiętam, że zawsze lubiłaś to jeść więc mam nadzieję, że ci posmakuje.-Piotrek był dzisiaj bardzo radosny, cieszył się, że w końcu ma całą swoją prawdziwą rodzinę przy sobie. Zaliczał do niej również Kaspiana i Artura.
Zasiedli do stołu. Prowadzili różne dyskusje; to na temat ogólnego zarządzania Narnią, to o nierozwiązanych problemach aż w końcu stanęli na temacie Aslana.
-Myślisz, że on jeszcze kiedyś do nas wróci?-Zapytała Zuzanna, posmutniała na sam dźwięk tego imienia.
-Nie wiem. Na prawdę nie wiem.-Mina Piotra zrzedła.-Mam nadzieję, że tak ale co innego nam zostaje jak nie nadzieja?
-Może wiara?-Piotr popatrzył w oczy siostry.-Pamiętasz dlaczego to zawsze Łucja go widziała? Bo wierzyła, wierzyła w niego i w to, że na pewno go spotka. I go spotkała.-Oczy Zuzi zrobiły się szkliste. Piotrek wstał ze swojego miejsca, podszedł do niej i ją przytulił.
-Mam być zazdrosny?-Usłyszeli roześmiany głos Kaspiana.
-O brata?-Mówiąc to Piotr poczochrał Zuzannie w braterskim geście włosy.-Tak, powinieneś.-Uśmiechnął się.
-Zjesz z nami? Mogę się z tobą podzielić.-Zuza podeszła do władcy, przytuliła go a on odpowiedział krótkim pocałunkiem. Razem podeszli do stołu.
Po śniadaniu Piotrek udał się do swojej komnaty a Zuzanna z Kaspianem poszli na plażę. Siedzieli, rozmawiali, śmiali się, aż do chwili gdy Kaspian nie dostrzegł czegoś w wodzie.
-Człowiek!-Krzyknął widząc nieruchomą postać kołysaną na falach. Bez zastanowienia rzucił się do wody. Zuza wstała z piasku i patrzyła na rozwój akcji. Kaspian podpłynął do nieznajomego, który nagle okazał się nieznajomą, złapał za ręce i zaczął holować do brzegu. Gdy obydwoje wyłonili się na brzeg Zuza podbiegła do dziewczyny. Sprawdziła jej puls. Na szyi nic nie wyczuła, podobnie przy nadgarstku. Za późno. Popatrzyła na Kaspiana i pokręciła głową. On zrobił bezsilną minę. Udali się szybko na zamek, powiedzieli strażnikom co się wydarzyło i poprosili aby ci wrócili na plażę, wieli ciało dziewczyny na nosze i przeprowadzili pochód ulicami wioski aby ktoś mógł ją zidentyfikować.
-Zrobiłeś co tylko w twoich siłach.-Próbowała pocieszyć króla Zuzanna.-Gdyby nie ty ona nie miałaby godnego pogrzebu i bliskich przy sobie.
-Gdybym tylko wcześniej ją zobaczył...ona by żyła.-Obwiniał się Kaspian.
-Nie masz takiej pewności.-Zuza go przytuliła. Widziała, że jest mu źle.
-Mam szczęście, że mam ciebie, Zuziu.-Odezwał się, nie wypuszczając jej z uścisku.
Wrócili do swojej komnaty.
-Tak ostatnio myślałam...Skoro Piotrek może cię zastępować to...-urwała Zuzanna.
-To co?
-Może wybralibyśmy się na pewną wycieczkę-Mówiąc to Łagodna doskonale wiedziała gdzie chce go zabrać.
-Kusząca propozycja. W jakie miejsce?-Kaspian był wyraźnie zadowolony.
-Londyn.-Podniósł na nią wzrok.
-Ale czy uważasz, że to dobry pomysł? Ja...
-Bardzo dobry. Znam twój świat, wasze zasady i tradycje, może teraz pora, żebyś to ty poznał moje?-Przerwała mu Zuzanna.
-Skoro tak mówisz...
-To znaczy tak?-Wyszczerzyła w uśmiech zęby.
-Ja...Tak.-Odparł zdecydowany.
-Jak się cieszę!-Podbiegła do niego i go uściskała. On złapał ją w talii, przyciągnął do siebie i zaczął całować. Najpierw po obojczykach później po szyi aż w końcu dotarł do ust. Zuza poczuła, że w taki sposób jeszcze jej nie całował. Uśmiechnęła się, oderwała od niego, podeszła do drzwi, przekręciła klucz i wróciła do Kaspiana.
 Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) Zostawcie swoją opinię w komentarzu ;)

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 3 Zmiana

 KASPIAN
Król śnił o wielkich łąkach, leżał na trawie, wygrzewał się w słońcu. Nagle usłyszawszy jakiś głos zaczął się wybudzać. To był Artur. Stał nad nim wymachując rękami i krzycząc aby ten popatrzał na zegarek, który wskazywał godzinę siódmą. Kaspian zerwał się na równe nogi i pognał do sali tronowej, gdzie miała przybyć reszta rodzeństwa Pevensie. Nie mógł doczekać się aż powie Zuzannie to co do niej czuje -A jeśli ona...jeśli wtedy pocałowała go tylko z litości albo...Nie, na pewno nie- pomyślał władca. Nagle w ścianie utworzyło się coś na kształt obrazu przedstawiającego jakiś pokój, zaraz pojawił się w nim zarys sylwetki. Łucja. Gdy tylko dziewczynka zobaczyła Piotra i Kaspiana podbiegła do nich i uściskała na powitanie. Następnym wyłaniającym się kształtem był Edmund. Ten poszedł do brata i uściskał mu dłoń, tak samo postąpił z Kaspianem, Edek nigdy nie był dobry w powitaniach jak i w pożegnaniach. Na końcu pojawiła się Zuza, przekraczając granicę obrazu strój z jej świata przemienił się w piękną, złoto-zieloną suknię z wyciętymi plecami i ramionami. Kaspian nie mógł napatrzeć się na ten widok. Widząc to Piotr klasnął mu przed oczami a ten od razu powrócił na ziemię. Zuzanna podeszła najpierw do Piotrka i uściskała go. Następnie do Kaspiana. Po chwili wpatrywania sobie w oczy odezwała się:
-Miło cię znów widzieć
-Bardzo miło -wydusił Kaspian.
Nastał niezręczny moment przydługawej ciszy. Zuzanna próbowała coś powiedzieć ale głos nie mógł swobodnie wypłynąć z jej gardła.
-Ja...-zaczęła ale przerwał jej Kaspian biorąc ją w objęcia i unosząc nad ziemię.
-Zawsze chciałem to zrobić -odezwał się z twarzą w jej włosach.- I jeszcze kilka innych rzeczy takich jak to -W tym momencie pochylił się, gdyż był od Zuzy wyższy, delikatnie ujął jej twarz i musnął jej usta swoimi a ona odpowiedziała tym samym.- Cieszę się, że jesteś.
-Czy możemy wreszcie przejść do kolacji? -odezwał się zniecierpliwiony Artur.
Zuza i Kaspian, wciąż w objęciach zaśmiali się i podążyli za resztą nie przerywając rozmowy dopóki nie dotarli do wielkich, podwójnych drzwi. Stół zastawiony był na sześć osób, udekorowana sala sprawiała jeszcze większe wrażenie niż wcześniej.
Służba podała do stołu pełno różnokształtnych mis, talerzy i dzbanów. Podczas kolacji panowała roześmiana atmosfera. Rodzeństwo wymieniało między sobą co ich w trakcie tych trzech miesięcy spotkało. Tylko Kaspian i Zuzanna trochę mniej ich słuchali, byli zbyt zajęci sobą. Posyłali sobie uśmiechy i patrzyli na siebie.
-Zuza? Zuza? -Łagodna usłyszała w pewnym momencie głos Edmunda.- Czy ty nas w ogóle słuchasz?
-Tak, oczywiście -odparła zmieszana.
-To dobrze, myślisz że faktycznie się zgodzą? -Zapytał Edmund.
-Na co?
-Zuzia, mówiłaś że słuchałaś. -Tym razem odezwała się Łucja.- czy strażnicy zgodzą się, żebyśmy z Edmundem rano pożyczyli dwa konie i wybrali się na wyśc...znaczy przejażdżkę po łąkach?- zadała pytanie z uradowaną miną.
-Myślę, że powinniście spytać się Kaspiana. -Popatrzyła w kierunku chłopaka.
-Tak, jasne bierzcie, które tylko chcecie. Tylko uważajcie na siebie. -Odparł król.
-Dobrze, mamo -odpowiedział z uśmiechem Edek. Wszyscy, łącznie z Kaspianem wybuchnęli śmiechem.
Po kolacji wszyscy udali się do swoich komnat. Tylko Kaspian z Zuzanną postanowili przejść się na spacer po ogrodzie.
-Jak było w Anglii? -Zapyta zaciekawiony Kaspian.
-Po staremu, ten kraj zadziwia mnie pod wieloma względami ale pod jednym najbardziej. Pozostaje od lat niezmienny. Ta sama atmosfera, ten sam klimat. Jak się przyzwyczaisz to nawet częsty deszcz przestaje ci przeszkadzać. -Opowiadając to, Zuzanna patrzyła się przed siebie.- Może się kiedyś tam razem wybierzemy? -Popatrzyła na Kaspiana.- Nigdy tam nie byłeś choć mogłeś.
Kaspian nikomu się nie przyznawał ale bał się opuszczać jego świat choć przez te trzy miesiące ciągle myślał jak to jest być w...innym świecie, w świecie ludzi, w świecie Zuzanny. Po prostu bał się coś zmienić.
-Powiem ci coś, czego jeszcze nikomu nie mówiłem. -Zaczął król- ja...ja po prostu się boję.- Popatrzył w ziemię.
-Ale czego?
-Zmiany. Kiedyś, kiedy miałem dziewięć lat postanowiłem, że wyruszę szukać przygód, wiem byłem głupi, nic nie mówiąc służbie po prostu wyszedłem z zamku i udałem się do puszczy. Chciałem odpocząć więc usiadłem na kamieniu koło jakiejś jaskini. Nagle ze środka zacząłem słyszeć jakieś jęki, ryk. Wystraszyłem się i odszedłem lecz ryki nie ustawały. Ktoś zaczął iść w moją stronę, jakiś czarny kształt. On się zbliżał a ja nie mogłem się ruszyć z miejsca. Gdy zbliżył się dość blisko ujrzałem jego twarz, cała sina, z wydrapanymi oczami i zaszytymi ustami. Myślałem, że zemdleją ale tego też nie mogłem zrobić, po prostu stałem. Myślałem, że to koniec. Postać odezwała się w moich myślach. Pokarzę ci coś usłyszałem i przede mną pojawił się dym, w którym zobaczyłem wybory, których dokonują inni. Widziałem jak niektóre zmiany krzywdzą ludzi a inne zapobiegają śmierci i rozlewowi krwi. Zobaczyłem również wybór Aslana kiedy oddał życie za Edmunda. Po tamtych wydarzeniach utwierdziłem się w tym, że zmiany są złe. Może teraz to osłabło ale podświadomie mam to w głowie.
-Przepraszam, nie wiedziałam, ja...-nie dokończyła, bo znalazła się znowu w tych znajomych, mocnych objęciach mówiących 'jesteś moja', w objęciach Kaspiana.
-Nie masz za co -wyszeptał wtulony w jej szyję.- Teraz ty jesteś moim szczęściem. -Objął ją w tali i pocałował. Stali tak przy sobie jeszcze kilka minut. Wrócili do pałacu.
-Nie zadałem ci jeszcze jednego pytania -Przypomniał sobie Kaspian.- Przygotowałem pokój dla ciebie ale gdybyś chciała to, to możesz wprowadzić się...do mnie -Wykrztusił zarumieniony król.
Zuza nic nie odpowiedziała tylko złożyła długi, mocny pocałunek na ustach władcy.

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 2 Gazeta

ROZDZIAŁ 2
...Piotrek.
-Spóźniłem się...Mam nadzieję, że zostawiliście mi co kolwiek do zjedzenia - Uśmiechnął się. - Ooo kogo ja widzę - Zwrócił się do Artura - Mości pan pierwszy raz w życiu wstał wcześniej niż południe. - Artur podszedł do niego i pacnął go w głowę. Zachowywali się jak bracia. Lubili się. -Za co to? - Zapytał Wielki.
-Nawet nie pytaj - odparł z uśmiechem na ustach Artur.
Razem wrócili do stołu. Kaspian załamał się patrząc na to zajście - Jak dzieci - Pomyślał - Tylko że wyrośnięte, z mniejszą pojemnością mózgową. - Mimo wszystko bardzo lubił Piotra, który podczas jego nieobecności godnie go zastępował.
Piotr w porównaniu do swojego brata Edmunda i sióstr Łucji i Zuzanny nie powrócił z Narnii. Chciał zostać i pomóc przyjacielowi w zarządzaniu krajem. Z resztą, do swojego świata mógł wracać kiedy mu to się zamarzyło.
Po skończonym śniadaniu Kaspian pożegnał swoich przyjaciół i udał się do komnaty, którą sam przygotował dla swojej ukochanej. Na wszelki wypadek wolał, żeby był przygotowany pokój, bo do końca nie wiedział, czy Zuza będzie sobie życzyła dzielić z nim jeden pokój, jedno łóżko. Może czuła by się niekomfortowo. Miał jednak cichą nadzieję, że jednak wprowadzi się do niego. Wrócił do swojej komnaty, położył się na łóżku i...zasnął.
Tymczasem u Zuzanny:
To dzisiaj. Pora opuścić ten świat, to życie. Wiedziała, że zawsze może wrócić i była z tego powodu zadowolona ale nie aż tak jak z tego, że w końcu ujrzy Kaspiana. Na sam dźwięk tego magicznego imienia czuła motyle w brzuchu. A co jeśli on już kogoś ma? O co jeśli...zapomniał? -Nie- skarciła się w myślach Zuza -Na pewno nie zapomniał.
Wraz z resztą rodzeństwa mieszkała na obrzeżach Londynu, w małym domku. Zeszła na parter, gdzie znajdowała się kuchnia. Zaczęła przyrządzanie omletów. W ciągu trzech miesięcy niańczenia rodzeństwa wprawiła się w wielu rzeczach takich jak pranie, prasowanie, gotowanie i tym podobnych
-Łucja! Edmund! Śniadanie! - Zawołała.
Nie dostała odpowiedzi.
-Łucja! Edek! Co wy do jasnej ciasnej robicie?
-Bo Łucja zajęła łazienkę pół godziny temu, chciałem wziąć prysznic. -Usłyszała narzekania z piętra.
-Też chcę wziąć prysznic! - Wykrzyczała Łucja.
-Edek chodź, chociaż ty zjesz coś ciepłego. - Po tych słowach do jadalni wpadł Edmund. Rozczochrany z zaspanymi oczami. Usiadł i wziął się za jedzenie.
-Mówiłam wam, żebyście dzisiaj wstali wcześniej, wiesz że zapowiedzieliśmy dziś przejście. - Upomniała Łagodna.
-No ale...bo mi zegarek nie zadzwonił.
-Edek, proszę powiedz mi, który mamy rok? - Zadała pytanie Zuza.
-No jak dobrze liczę to 2013 - odparł ze znudzeniem Edmund.
-Bardzo dobrze. Istnieje coś takiego jak alarm t-e-l-e-f-o-n-i-e -Przeliterowała Zuzanna.
-No przepraszam. -zaczerwienił się Edek.
W tym czasie do jadalni weszła Łucja ubrana w niebieską koszulkę i potargane jeansy.
-Łuśka jak ty wyglądasz? -Zmieszała się Zuza- Wiesz co nas dziś czeka.
-Wiem. Ale ja nie jadę do mojego chłopaka i nie muszę wyglądać idealnie -Mówiąc to na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek.
-On nie jest w cale moim chłopakiem! -Oburzyła się Zuzanna.
-Taa, jasne. -Wtrącił się Edmund. Zuzanna obrzuciła go złowieszczym spojrzeniem.
-Ale wy narzekacie. Łucja, siadaj i jedz.
Zuza w tym czasie wyszła do kiosku, żeby kupić gazetę codzienną. Kiedy oglądała wystawę podszedł do niej pulchny chłopak o rudych włosach, mniej więcej w jej wieku.
-Cześć- Powiedział jąkając się- J-j-jak ma- ma- msz na imię?
-Ida - odpowiedziała nie zwracając na niego szczególnej uwagi.
-Ł-ł-ładnie.
-Przepraszam, muszę już iść.
-Mo-mo-może dostanę twój numer telefonu-u?
-Przykro mi...-szukała odpowiedzi- ale...zostawiłam w domu a nie pamiętam numeru.-Odwróciła się i ruszyła w stronę domu. Na szczęście chłopak -ciut załamany- został w kiosku.
Kaspian:
cdn.

WattPad

UWAGA! Można mnie znaleźć na aplikacji WattPad dostępnej na androida i AppStore pod hasłem: Kaspian i Zuzanna-to miłość pomaga nam przetrwać
Będzie tam publikowany każdy rozdział tak samo jak na blogu  :)

piątek, 8 maja 2015

ROZDZIAŁ 1 Śniadanie

ROZDZIAŁ 1
-Zuzanna? Zuzia? Gdzie jesteś? -nawoływał błagalnie Kaspian - Zuza? Stał w ciemnym lesie. Strugi deszczu zasłaniały mu widoczność.
Po chwili ujrzał ją. Całą we krwi. Podbiegł do niej w tej samej chwili, w której osuneła się na ziemię. Martwa.
Król obudził się z krzykiem na ustach. Popatrzył na zegar - no tak - pomyślał widząc godzinę siódmą - to na dzisiaj koniec spania.
To dziś. Ten dzień, w którym ją zobaczy. Wreszcie nadszedł.
Minęły trzy miesiące odkąd jego ukochana opuściła Narnię. Kaspian mógł swobodnie podróżować pomiędzy ich dwoma światami lecz nie zrobił tego. Czekał cierpliwie.
Nagle przed oczyma stanął mu obraz -na skutek niedobudzenia, pomyślał- Zuzanny, tej samej Zuzanny z jego snu, czerwona plama na brzuchu tliła się niczym pochodnia na białej sukni. Usiadł na skraju łoża, oparł ręce na kolanach i schował w nich twarz. Po kilku minutach otrząsnął się z senności, wstał, ubrał się w najlepsze szaty jakie tylko wisiały w jego -dość skromnej jak na króla Narnii- szafie i ruszył w kierunku wyjścia z jego komnaty. Gdy zamknął za sobą drzwi przemyślał co ma zrobić, czy iść sprawdzić postępy przygotowań? A może jednak zjeść śniadanie? Głośne burknięcie w brzuchu utwierdziło go w tej drugiej opcji.
Kaspian w porównaniu do swoich poprzedników był królem dość skromnym, wolącym dawać niż brać. Życie w puszczy odpowiadało mu by tak samo jak życie w ogromnych pałacach. Szybko zdobył uznanie ludu telmarskiego. Jedyne co mu nie odpowiadało to te wszystkie spojrzenia. Spojrzenia kobiet. Gdy przechadzał się alejami pod wioską, czy też kiedy wybierał się na przejażdżki konne przyciągał wzrok płci przeciwnej...i nie tylko co wydawało mu się trochę dziwne. Może innym by to odpowiadało ale jego wręcz odrzucało. Był świadom, że wygląda jak wygląda ale na pewno nie był pyszny i zarozumiały.
Sala, w której znajdował się podłużny stół była pomalowana na beżowy kolor ze złotymi zdobieniami. Przy stole zasiadali już Ryczypisk -mysz polna, wspaniały rycerz- oraz Artur- najlepszy przyjaciel Kaspiana będący człowiekiem.
-Witaj Kaspianie - pierwszy odezwał się Artur i gestem ręki zabrosił władcę do stołu.
-Witaj, wasza wysokość - Ryczypisk zeskoczył z krzesła aby się ukłonić lecz Kaspian natychmiast do niego podszedł i podniósł z powrotem na nogi.
-Ryczypisku, ile razy ci mówiłem, że nie musisz się przede mną kłaniać. Jesteś równie zasłużonym i walecznym rycerzem jakim nie jeden król nie miał odwagi być. -Upomniał mysz Kaspian.
Podchodząc do swojego miejsca Kaspian po drodze zgarnął kromke chleba. Nałożył na nią plaster sera żółtego, pomidora i usiadł koło Artura.
-Jak tam przygotowania do przybycia twojej dziewczyny? - Zrobił radosną minę.
-Idą pełną parą - odpowiedział uradowany Kaspian.
-Kiedy przybędzie? - zapytał Artur
-Dzisiaj w godzinach wieczornych.
-Pewnie nie możesz się doczekać żeby...Ekhm - odkrzyknął - ...ją zobaczyć? - Artur uśmiechną się podstępnie lecz odwrócił wzrok, gdyż nagle otworzyły się drzwi. Stał w nich...

Oto pierwszy rozdział, mam nadzieję, że się podoba. Zapraszam do komentowania :) Komentarz=moja WIELKA radość ;)

OPIS

Kaspian - Wielki król Narnii - magicznej krainy słynącej z mieszkających w niej mistycznych istot podczas Bitwy Na Polu poznaje jedną z władczyń sprzed wieków - Zuzannę, zjawiskowo piękną, ciemnowłosą dziewczynę o magicznych oczach.
Sądzicie, że znacie tą historię?
Czy jesteście ciekawi jakby to było gdyby Kaspian z Zuzanną pojawili się w roku 2013, gdyby mogli swobodnie podróżować między dwoma światami? Gdyby mogli robić co tylko zapragną? Gdyby udowodnili, że istnieje miłość bez końca?
Jak potoczą się losy bohaterów?
Kto zwycięży?
Który wybór zadowoli a który uśmierci?
KREW
MIŁOŚĆ
ODWAGA



Mam nadzieję, że wstęp wam się podoba :) Dajcie mi znać w komentarzu, żebym wiedziała, że ktoś tu w ogóle jest :)

Wstęp

Witam, mam na imię Natalia. Na tym blogu będzie można przeczytać mojego autorstwa opowiadania związane głównie z romansem Kaspiana i Zuzanny, który po czasie przeradza się w piękne uczucie...Lecz moja historia będzie deczko zmodyfikowana, pytacie dlaczego? Otóż rzecz ma miejsce w roku 2013:) ZAPRASZAM