K&Z wojownicy walczący razem

K&Z wojownicy walczący razem

środa, 26 sierpnia 2015

Dzika Krew, Rozdział 1

Macie tu przedsmak historii Huntera :) Proszę o zostawienie opinii w komentarzu :)

Mam na imię Hunter. Chodzę do liceum. Jaki jestem? Wielu sądzi, że kreatywny, wysportowany, czy mądry. Dziewczyny uważają mnie również za przystojnego, bad boy'a. Czy się taki czuję? Nie wiem. 
Ale wiem jedno. Czuję się pusty. Czuję, że jakiś kawałek mnie jest zagubiony niczym fragment układanki a moim zadaniem jest odnalezienie go.

Idę szkolnym korytarzem. Nagle zza zakrętu wpada na mnie jakaś dziewczyna, sterta książek, które niosła z hukiem upadła na ziemię. 
-Ojej, przepraszam - Schyliłem się aby jej pomóc.
-Nic się nie stało - Odpowiedziała - mogłam bardziej uważać. - nie widziałem jej nigdy wcześniej. Była dość wysoka, zważywszy na to, że sięgała mi za szyję a miałem prawie metr dziewięćdziesiąt. Miała włosy do ramion, były cudownie blond.
-Przepraszam, spieszę się, może kiedyś znowu na siebie wpadniemy-powiedziała nieznajoma odchodząc. Pomachałem jej ręką.
Nagle poczułem ból głowy, wiem co on oznacza. I nie cieszę się z tego. Czym prędzej pobiegłem do dobrze mi znanego schowka na drugim piętrze. Zatrzasnąłem za sobą drzwi. Moje oczy rozbłysły jak gwiazdy, kolorem niebiesko-białym. Przed oczyma ukazał mi się obraz jadącego samochodu. Siedzieli w nim moi rodzice, tata kierował a mama szukała czegoś w torebce. Był to jesienny wieczór. Liście opadając na ziemię tworzyły morze barw. Samochód wjechał na skrzyżowanie. Znienacka wyjechał wielki tir i uderzył w auto moich rodziców, które zaczęło dachować a później płonąć. Na miejsce przyjechała policja i pogotowie. Tira już tam nie było, tak samo jak dusz moich rodziców. Widziałem chodź nie chciałem jak ratownicy wynoszą zmasakrowane ciała Mathew'u i Idy Blake'ów - najdroższych i najwspanialszych ludzi jakich dał mi los a teraz okrutnie mi ich odebrał. 
Powracam do świadomości. Od śmierci moich rodziców minął miesiąc, ciężko mi poukładać wszystko na nowo.
Wyszedłem ze schowka na miotły. Udałem się w stronę szatni, wziąłem czarny płaszcz i skierowałem się w stronę wyjścia.
Aktualnie mieszkałem z ciotką. Była ona siostrą mamy a za razem najbliższą rodziną jaką znałem. Ciocia Dorothy mieszkała w dosyć dużym domu. Był on dwupiętrowy ze sporą ilością pokoi, mój znajdował się na poddaszu, sam go wybrałem. Wydawał się taki cichy i przytulny. 
Podszedłem do drzwi, wsunąłem do zamka klucz i przekręciłem dwa razy.
-Hunter? - Zawołała ciotka - Hunter, to ty?
-Tak, tak, ja - odpowiedziałem jej - jakby co to jestem na górze.
-Zejdź później na obiad - krzyknęła, gdy byłem w połowie drogi po schodach.
Mój pokój znajdował się na końcu korytarza. Otworzyłem drzwi, wszedłem do środka i rzuciłem plecak w kąt. Następnie padłem na łóżko. Poleżałem tak chwilę rozmyślając o różnych sprawach na przykład takich jak kiedyś dostałem od mamy książkę, która do dziś jest moją ulubioną "Wybrańcy Nocy". Jeden jej cytat zapadł mi w pamięci "Wspomnienie straconej miłości jest jak wściekły pies, może nas przeżreć do szpiku kości, tylko z taką różnicą, że pies kiedyś odpuści". Przekonałem się o tym na własnej skórze. 
Otrząsnąłem się z zamyślenia, wstałem i podszedłem do biurka. Usiadłem na obrotowym fotelu, wziąłem ołówek i zacząłem coś gryzmolić na kartce. Nagle otworzyły się drzwi mojego pokoju.
Stanął w nich mój najlepszy kumpel Spencer.
-Hej stary, co tak sam siedzisz? Chodź do mnie, przyszło kilka osób porozweselamy cię jakoś. -Od śmierci moich rodziców Spen zawsze stara się mnie pocieszać. 
-Nie mam ochoty, serio. - Nie mam ochoty świecić przed wami oczami jak choinka. Nawet mój przyjaciel nie zna mojego sekretu. Nie wie, że potrafię się zmieniać w wilka. Pomaga mi to w najtrudniejszych chwilach, kiedy myślę, że mnie rozniesie wymykam się przez okno, odchodzę kawałek w las i po prostu staję się kimś innym, kimś kto jest wolny i dziki i kogo nic nie interesuje. Żadne zasady.- a po za tym źle się czuję.
-Dobra nie wyciągnę cię do siebie, to ja rozgoszczę cztery litery u ciebie. - zdefiniował.
-OK. 
Otworzyłem laptopa i zacząłem przeglądać internet. Spenowi zaczynało się powoli nudzić i dał mi to zbyt przesadnie do zrozumienia, zaczął ziewać i się przeciągać. Spojrzałem na zegar, który wskazywał godzinę dwudziestą pierwszą. Ale ten czas szybko mija - pomyślałem.
-Zwijam się, myślałem, że dam radę jakoś się z tobą dogadać ale cóż, mówi się trudno. - Pożegnał się Spencer.
-Mi też było miło porozmawiać -Ironia, coś co wychodzi mi najlepiej. Mam szczęście, że Spen nie lubi się obrażać.
Wychodząc zapomniał zamknąć za sobą drzwi. Wstałem i poszedłem to zrobić za niego. Odwróciłem się i popatrzyłem w stronę okna. Mam wielką ochotę wyskoczyć przez nie i wylądować na czterech łapach. Kocham las nocą. Daje mi jakiś wewnętrzny spokój. Jednym susem znajduję się pod oknem, otwieram je i trzymając się gałęzi i dachu wyskakuję. Mogę skakać z wysokości i się nie łamać, to zasługa wzmocnionych i amortyzowanych kości. Dzięki moim zdolnościom w postaci człowieka mam wiele udogodnień takich jak świetny wzrok, czy szybkość. Ale oprócz tej fizyczności mam wilczą psychiką. Rodzina jak dla wilka wataha jest dla mnie najważniejsza a gdy ginie jakiś członek reszta niezwykle to przeżywa. Mimo, że moi rodzice byli normalni to i tak stanowili moje stado, które nagle straciłem. Bezpowrotnie straciłem.
Nie. Nie chcę o tym myśleć. Puszczam się biegiem w stronę lasu, na szczęście jako człowiek jestem dość wytrzymały. Gdy zaczynają pochłaniać mnie zagęszczające się drzewa stopuję. Opieram się plecami o gruby dąb łapiąc oddech. Odchodzę od pnia. Staję mocno na ziemi i lekko rozstawiam nogi. Zaciskam dłonie w pięści, zamykam oczy i łapię głęboki oddech. Otwieram oczy które nagle stały się jasno-błękitne. Czuję jak gotuje się całe moje ciało. Po chwili stoję już nieco niżej, na czterech łapach i z ogonem. 
Biegnę. Tylko na to mam ochotę, na bieg. Nie zatrzymuję się. Zwinnie omijam drzewa. Zapewne płoszę właśnie całą leśną zwierzynę. Dobiegam do wzgórza, które nazwałem Wilczym Wierchem, wchodzę najwyżej jak się tylko da, siadam i patrzę w niebo. Uwielbiam obserwować gwiazdy. Może moi rodzice w tym samym momencie patrzą na to samo? Brakuje mi ich. 
Pora się ogarnąć, trzeba żyć dalej. Tak. Postanawiam. Wracam do porządku dziennego. Rodzice na pewno nie chcieliby, żebym był teraz w dołku, oni chcieli dla mnie zawsze dobrze, nie chcę ich zawieść.
Posiedziałem tak z dwie godziny i pobiegłem w miejsce z którego wyruszyłem. Stanąłem, patrząc się w ziemię, skupiłem się i wylądowałem z powrotem na dwóch nogach.
Wślizgnąłem się po cichaczu przez okno i położyłem się do łóżka. Nie chciało mi się spać, po prostu chcę odpoczywać.

To byłaby pierwsza część historii o Hunterze, podoba się? Czekam na komentarze, bo chciałabym wiedzieć czy ktoś w ogóle czyta, jak nie to raczej następną część jak i kolejne, które napiszę zachowam dla siebie i moich znajomych :)
Zapraszam na blog, gdzie jak coś będą się pojawiać kolejne fragmenty, za raz dam linka ^^

sobota, 22 sierpnia 2015

INFO

Uwaga uwaga, już dziś wieczorem spodziewajcie się nowego rozdziału a dokładniej drugiej części rozdziału 7, a w nim dowiemy się kim jest i po co przybywa nasz tajemniczy władca Wysp, ciekawi? Wbijajcie około 20 :3 Pamięgajcie że każda motywacja dla mnie jest dobra i to od niej zależy kiedy rozdział, powiedzcie co myślicie o planach na nową serię o Hunterze, który potrafi zmieniać sie w wilka? -Dzika Krew. Gdy serce bije jak zawzięte. I proszę nie bójcie sie komentować, chce wiedzieć czy wam sie podoba czy nie, może chcecie coś zmienić? Coś dodać? Przykro mi z powodu braku opinii, nie wiem jak postępować a bardzo łatwo możecie mi pomoc - zostawić komentarz 😊
ZALEŻY MI NAJBARDZIEJ NA KONTAKCIE Z CZYTELNIKAMI

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 7 część 1

ROZDZIAŁ 7 część 1/20
Następnego dnia Kaspiana zbudził warkot silników. Nie chcąc budzić Zuzki wstał i po cichu podszedł do okna. Ujrzał ulice a za nią szereg ciągnących się kilometrami domków jednorodzinnych. W dali widniały piękne lasy. Pomyślał w tedy, że mógłby wpatrywać się w taki krajobraz godzinami... I jeszcze o tym że chętnie pogalopował by po nich na swoim ukochanym, karym Rebeliancie. Piękne-poyślał.
-Dzień dobry -te słowa wyrwały go z zamyślenia.
-Witaj piękna - posłał Zuzannie ciepły uśmiech.
-Jak minęła noc w Anglii? -zapytała żartobliwie Zuzia.
-Nie mogłem przez jakiś czas zasnąć ale mimo to dobrze. -odparł chłopak z uśmiechem.
-Idę zrobić śniadanie, na co masz  ochotę, królu?
-Co kolwiek, jestem głodny jak wilk.
Zuza wstała, zarzuciła niebieski, krótki szlafrok i zeszła na dół. Kaspian w ten czas ubrał się i dołączył do niej.
Na stole czekały dwa talerze na których leżały omlety z truskawkami i bitą śmietaną.
-Pysznie wygląda -skomentował Kaspian.
Usiedli do stołu.
Po wszystkim Kaspian pomógł Zuzannie zmywac naczynia.
-Cieszysz się że tutaj jesteś? -zapytała Zuzanna.
-Myślę że to niesamowite, że zechciałaś wpuścić mnie do swojego świata
-Kaspian, hmm -zamyśliła się
-Co się stało? -Zapytał zaniepokojony
-Nic, po prostu uświadomiłam sobie że rzadko wypowiadane to piękne imię.
Nic nie odpowiedział tylko nachylił się i pocałował ją w czoło.
-Bardziej przepadam za Zuzanną -szepnął jej do ucha
Dobiegała godzina piętnasta, Zuza szykowała obiad a Kaspian nagrywał do stołu. Nagle zaczęło się dziać coś dziwnego a mianowicie drzewa na obrazie wiszącym nad kominkiem zaczęły się poruszać. Pierwszy zauważył to Kaspian.
-Zuza! -zawołał - Zuza chodź!
-Co się dzieje? Czemu krzyczysz?
-Popatrz -wskazał na obraz- widzisz?
Zuzanna nic nie odpowiedziała tylko podeszła bliżej. Oprócz ruszających się drzew dostrzegła w dali jakąś postać przemieszczając się w jej stronę.
-Zobacz -Zuza wskazała na ową postać- Ktoś z Narni?
-Chyba tak -odpowiedział niepewnie Król.
Postać była coraz bliżej aż w końcu zniknęła.
-Nie ma jej. -Zaskoczyła się Zuzanna. -znikała.
-Jeśli znikła to za pewne się pojawi. -Kaspian założył koszulkę.
-U nas?
-Prawdopodobnie.
Zuzanna popatrzył w dół i odskoczyła ze strachem. Podłoga pod jej nogami zaczęła ustępować aż w końcu zrobiła się czarna dziura. Z dziury wychyliły się ręce, najpierw jedna potem druga. Były to ludzkie ręce. Następnie wyłoniła się głowa -ciemne poczochrane włosy. Edmund.
-Edmund!? -Zagotowała się Zuzanna -co ty do jasnej cholery robisz?
-Przyszłem po was -wyjasnił -Do pałacu przybył jakiś dziwny gość, chciał rozmawiać z tobą -zwrócił się do Kaspiana.
-Gdybym miał wracać do każdego niezadowolonego mieszkańca to byłbym w Narni przez tydzień milon razy. Oczywiście porozmawiam z nim tylko niech zaczeka, osobiście go wezwę gdy tylko wrócę. -Zdenerwował się Kaspian.
-Ale to nie do końca wieśniak -wyjaśnił Edek- to Pan Gwiezdnych Wysp
Kaspian na chwilę znieruchomiał.
-Czy wiesz w jakiej sprawie przybywa? - Zapytał Kaspian.
-Nie chciał rozmawiać z nikim prócz ciebie.
-Powinniśmy wrócić Kaspian -odezwała się Zuza - to może być coś ważnego.
-No dobrze -zadecydował Król. -A, Edek powiedz mi proszę, kiedy do nas wyruszyłeś?
-No kilka dni temu -odpowiedział trochę zawstydzony.
-Na prawdę dotarcie tu zajęło ci kilka dni -Roześmiał się Kaspian- oj chłopie chyba oprócz walki będziemy musieli poćwiczyć orientację w terenie. -Zuza również się zaśmiała.
-Wracamy? -Kaspian ujął rękę Zuzy
-Wracamy. -Nachylił cię i ją pocałował.
-Możecie to robić później? -obrzydził się Edek- zaraz puszczę pawia.
Zuzanna wciąż w objęciach Kaspiana zaśmiała się.
-Zobaczymy co będzie, kiedy ty się zakochasz. -Odpowiedział nie odrywając oczu od Zuzy.

Drugą część, gdy zobaczę pod tą aktywność ^^

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rada?

Mam pytanie...
Planuje poprawę (systematyczne dodawanie rozdziałów) i w związku z tym specjalnie dla was zacznę pisać drugie FanFiction i tu wasz przywilej-wybierzcie o czym chcielibyscie czytac:
-"Jestem Niezgodna i nie możecie mnie kontrolować" FF Niezgodna
-"Ze wszystkich rzeczy tego świata wybrałaś mnie" FF Dary Anioła
-"Niektóre historie możemy powtarzać tylko SZEPTEM" FF Szeptem
-"Gdy serce bije jak zawzięte" opowieść o chłopaku który ma wyjątkowy dar - zmienia się w wilka - opowieść mojego autorstwa

Pozdrawiam =)

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 6

ROZDZIAŁ 6
Wyszli na ulicę. Okolica, w której się znajdowali była wyjątkowo cicha. Szereg domków jednorodzinnych, garaży i ogrodów ciągnął się w nieskończoność a bynajmniej tak zawsze uważała Zuzanna.
-Jestem głodna -oznajmiła Zuza- złapiemy jakieś taxi i pojedziemy do centrum. -Beckenfeel było oddalone od centrum Londyn o jakieś 40 minut piechotą.
-A wytłumaczyła byś mi jedno -zaczął Kaspian.
-Słucham.
-Co to jest to 'taxi'? -dokończył pytanie.
-Pamiętasz jak kiedyś opowiadalam ci o samochodach?
-Tak, to zmechanizowane konie.
-Można tak powiedzieć. -odparła.- taxówki to samochody kierowane przez innych za zapłatą. -wytłumaczyła. Dużo opowiadała Kaspianowi o tym świecie ale oczywiście nie wszystko.
-Dziwnie się tu czuje -zmartwił się chłopak.- nie przez to, że tu jestem tylko przez to że tak mało wiem. -wyżalił się.
-Nie przejmmuj sie, wszystkiego się dowiesz z czasem. Tak samo czułam się gdy pierwszy raz przybyłam do Narnii. -Pocieszyła go Zuza.
Zuzanna dostrzegła wyłaniający sie zza zakrętu żółty pojazd. Wystawiła kciuk w geście zatrzymania kierowcy. Ten się stanął a Zuza z Kaspianem wsiedli na tylne siedzenie.
-Do Berg Lunch poproszę -pokierowała Zuzanna.
Dojechali na miejsce o godzinie dwudziestej. Berg Lunch była to niewielka lecz zaludniona miejscówka. Do określonej godziny podawane były różne posiłki. Po dwudziestej drugiej zaczynała się dyskoteka.
Zuza i Kaspian weszli do środka, usiedli przy oknie.
-Co byś zjadł? - zapytała  Zuzanna.
-A co mi polecisz?
-Hmmm, może jakiś makaron? Maja tu naprawdę wspaniałe spaghetti.
-Skoro tak mówisz -podsumował z uśmiechem chłopak.
Po zjedzeniu posiłku czas leciał im na rozmowie. Gdy zbliżała się godzina dwudziesta druga zaczęli schodzić się balangowicze.
-Może dostaniemy na dyskotece? Lubisz bale. -zaproponowała Zuzia.
-Możemy, zobaczę jak to u was wygląda. -zaciekawil się Kaspian.
-Spodoba ci się
Przy pierwszej piosence Kaspian miał pewne trudności z wyłapaniem rytmu tutejszej muzyki ale po pewnym czasie udało mu się.
-Zapraszamy wszystkich na karaoke!! -Wykrzyknął DJ.
-Kaspian, Kaspian ty tak pięknie śpiewasz, może wystąpisz? -Zaproponowała Zuzanna.
-Nie no co ty wszyscy mnie wysmieją. -zawstydził  się.
-Prosze, zrób to dla mnie. -Nalegała Zuzia.
-Nie.
-Proszę. -nie ustępowała dziewczyna.
-No dobrze. Dla ciebie. -pocałował ją i ruszył w kierunku sceny. Nachylił się przy dju a następnie stanął na środku. Zaczęła lecieć melodia ulubionej piosenki Zuzanny. [PIOSENKA POWYŻEJ]

mam swoje wspomnienia
one zawsze są we mnie
ale nie mogę wrócić
wrócić do tego jak było

teraz ci wierzę
doszedłem zbyt daleko
nie, nie mogę wrócić
wrócić do tego jak było

stworzony do życia w miejscu
którego nigdy nie poznałem

to jest dom
teraz wreszcie jestem w miejscu do którego przynależę,
tam gdzie jest moje miejsce
tak, to jest dom
teraz go odnalazłem, może to jest dom
tak, to jest dom

wiara ponad cierpieniem
widziałem już tego wroga
i nie wrócę
z powrotem do tego jak było

mam serce skoncentrowane na tym co się wydarzy po tym
mam oczy szeroko otwarte, to jeszcze nie koniec
jesteśmy cudami
i nie jesteśmy sami

i teraz po wszystkich moich poszukiwaniach
po wszystkich moich pytaniach
będę nazywać to domem

mam teraz całkiem nowy sposób myślenia
wreszcie mogę zobaczyć zachód słońca
będę nazywać to domem

to jest dom
teraz wreszcie jestem w miejscu do którego przynależę,
tam gdzie jest moje miejsce
poszukiwałem własnego miejsca
teraz je znalazłem, może to jest dom

to jest dom
teraz wiem
że to jest dom

doszedłem zbyt daleko
i nie zawrócę, nie cofne się w czasie
tak, to jest dom

-Stary muszę ci powiedzieć że jesteś niezły, jak byś szukał pracy to Zapraszamy -skomentował DJ.
-Dzięki. -odezwał się Kaspian
Zszedł że sceny i odnalazł wzrokiem Zuzannę. Była wzruszona. Pobiegła do niego i zaczeła go całować.
-Dziękuje. -szepnęła mu do ucha.
Udali się w drogę powrotną. O drugiej w nocy byli na miejscu. Weszli do domu. Od razu udali się do sypialni i padli na łóżko.
Zuza przytulia Kaspianaci pocałowała.
-A to zo co? -Zapytał zaskoczony chłopak.
-Za to że po prostu jesteś, po prostu jesteś że mną.